Zielona Góra, ale nie tylko. Winiarskie podróże po regionie

Winiarstwo w Zielonej Górze zostało już szeroko opisane, choćby dlatego, że funkcjonowało najdłużej w regionie, także po drugiej wojnie światowej. Tu był największy areał winnic, pierwsza w tej części Europy wytwórnia win musujących czy odbywały się słynne Winobrania. Drugą miejscowością, gdzie najdłużej istniały ślady uprawy winorośli jest Krosno Odrzańskie – szczycące się najstarszym, udokumentowanym rodowodem winiarskim. Są też miejscowości mniej znane takie jak Chwalim, Siedlisko czy Bytom Odrzański. Warto przypomnieć winiarskie fakty z niektórych tych miejsc tym bardziej, że dysponujemy opublikowanymi opiniami osób, które były świadkami tamtych czasów. Są to więc informacje i komentarze z pierwszej ręki.

Pierwsza część to tłumaczenie artykułu Wilhelma Reetza pt. „Wędrówka przez poznański kraj winiarski”, w oryginale – „Eine Wanderung durch das Posener Weinland” – z nr 5/1907 „Aus dem Posener Land“, miesięcznego dodatku do „Posener Lehrer Zeitung”. Tłumaczenia dokonał Tadeusz Mąkosa, w czasach, gdy jego żona pisała pierwszy tom trylogii „Wendyjska Winnica” pt. „Cierpkie grona”. To opowieść o życiu właścicielki winnicy Marty Neumann i jej rodziny w Chwalimiu, w którym zamieszkiwała ludność pochodzenia słowiańskiego. Powieść została nagrodzona „Lubuskim Wawrzynem Literackim 2017”. W tłumaczeniu pominięto wątki nieistotne dla winiarstwa w Chwalimiu.

Przemysław Karwowski

 

Eine Wanderung durch das Posener Weinland

Wędrówka przez poznański kraj winiarski

 Kiedy czytelnik pochyli się nad tytułem zawierającym sformułowanie – „poznański kraj winiarski” – może powziąć wątpliwość, czy tekst jest poważny. Chyba, że już cokolwiek słyszał lub wiedział na ten temat. Zapewne wyżej wymieniony czytelnik wolałby powiedzieć: – Daj mi spokój z tym twoim babimojskim winem. To wino ma na pewno taką opinię, jaką wystawił kiedyś kanclerz innemu winu występującemu w okolicy. Pozwól mi, że w skrócie ją przypomnę. Niegdysiejszy starosta babimojski – pan Unruh – podarował kanclerzowi na urodziny kilka butelek babimojskiego wina, zachwalając przy okazji jego wyśmienite walory. Kiedy po upływie roku ponownie odwiedził kanclerza Bismarcka, nie omieszkał zapytać o jego wrażenia smakowe związane z degustacją wina. Usłyszał wtedy: – „O, są bardzo dobre, wino jeszcze stoi w piwnicy”. Winnice były jednak tutaj uprawiane.

[…] Naszą wędrówkę rozpoczynamy w miasteczku Kargowa. Trasa wiedzie ulicą Sulechowską. Rozciągające się po obu stronach drogi pola cieszą wzrok zadbaniem i obfitością zieleni. Jednak wkrótce krajobraz się zmienia. Po lewej stronie drogi do samego żywopłotu z bzu przylega pierwsza winnica. A trochę dalej następna. Jeszcze dalej po obu stronach szosy pojawiają się nie tyle winnice, co zabudowania, a wśród nich wzrok przyciąga dom winiarza, którego okna i drzwi toną w zieleni liści winorośli. Od południa winnice graniczą z łąkami. Od północy na całej długości rozciąga się pasmo wzgórz, z których w dół ku wsi schodzą rzędy równo posadzonych krzewów winorośli. Po krótkiej wędrówce znaleźliśmy się wśród zabudowań wsi. Jest to wieś Chwalim. To do niej należą okoliczne winnice. Czujemy delikatny powiew wiatru, który wprawia w ruch śmigi wiatraka, jaki wyłonił się nieopodal. Naprzeciwko wiatraka trochę w cieniu wysokich drzew, w otoczeniu sprzętów winiarskich takich jak prasa do wina, zaprasza nas gościniec na krótki odpoczynek. Tutaj się zatrzymujemy. Butelkę landweinu? – usłyszeliśmy od idącego w naszym kierunku gospodarza. Ale – najlepszego! – dodałem. Wkrótce stała przed nami butelka z napisem na etykiecie „Chwalimer 1901”. Podziękowaliśmy i, popijając, zaczęliśmy studiować winny bukiet. Wprawdzie – nektar nie jest ognistym węgrzynem, ale za to chłodnym, czystym landweinem, takim trochę mozelskim lub reńskim. Było przyjemnie – na stole wino, na pobliskich winnicach dojrzewające winogrona i – gospodarz zapraszający do gościny.

Fragment karty pocztowej z początku XX wieku – Restauracja „Pod winnicą”. Archiwum Fundacji GMV

Dzięki chwalimskiej ziemi i słońcu gospodarz mógł nas uraczyć winem z soku tutejszych winogron. Po krótkim odpoczynku powędrowaliśmy dalej. Wkrótce znaleźliśmy się w środku wsi Chwalim. Zabudowania zdradzały tutejszy styl budowli. Wejście główne jest usytuowane zwykle od strony podwórza. Wewnątrz domu znajduje się korytarz i kuchnia. Po jednej stronie korytarza jest pokój, a po drugiej sypialnia. Okna we wszystkich domach są pomalowane na szaro błękitny kolor. Wieś licząca 900 mieszkańców, w przeważającej części jest pochodzenia wendyjskiego. Ta wiejska społeczność jest jedną z najstarszych w prowincji poznańskiej gminą ewangelicką. Należy do parafii ewangelickiej w Kargowej i nabożeństwo niedzielne ma odprawiane w języku wendyjskim zaraz po mszy dla ludności niemieckojęzycznej. Do roku 1881 także dzieci Chwalimia były przygotowywane do konfirmacji w języku wendyjskim. Wraz z upływem czasu i postępującą germanizacją wsi, użycie języka wendyjskiego w czasie nabożeństwa z roku na rok malało. Obecnie tylko nieliczni i przeważnie starzy mieszkańcy potrafią całą mszę wysłuchać po polsku. Chwalimianie znani są z gorliwości w uczęszczaniu na nabożeństwa. […] Dobrze, że jest tutaj kapłan, który chociaż mówi po niemiecku, ale rozumie wendyjski. Pod jego nieobecność w niedzielę nabożeństwo odprawia polski proboszcz ksiądz Zakobielski. Liturgia i pieśni są równocześnie po polsku i wendyjsku. […]Każda rodzina posiada śpiewnik, Biblię i zbiór kazań w języku wendyjskim. Czymś szczególnym w tych książkach jest to, że są wydrukowane przy użyciu niemieckich liter. W śpiewniku mogliśmy przeczytać” „Kancjonał zawierający w sobie Pieśni Chrześciańskie stare i nowe, z Przydatkiem Modlitew, a także Summarjuszem Katechizmowym i rejestrami potrzebnemi. W Brzegu nakładem i drukiem A. Klockau 1861”. Także zbiór kazań polecamy i prezentujemy; jego tytuł brzmi: „H. Samuela Dombrowskiego, Kazania albo Wykłady Porządne, Swiętych Ewanielin Swiątecznych, tudzież innych swiętych, które Kościół Boży w Polsce, Prusiech, i indziej zwykł obchodzić przez cały Rok. W Brzegu, nakładem i Typem Chrystjana Bogusława Wolfarta, 1809”. Książka liczy 700 stron i wygląda na bardzo starą. Coś cudownego!

Fragment wendyjskiego śpiewnika i zbioru kazań. Zbiory WBC w Poznaniu

[…] W połowie drogi przez wieś natrafiliśmy na drogę wiodącą w kierunku północnym ku widocznemu w oddali wzniesieniu. Po obu stronach dróżki pomiędzy polami widać było zadbane winnice. Wkrótce dotarliśmy na szczyt wzniesienia. Jeszcze kawałek dalej i stanęliśmy na brzegu romantycznej kotliny, Doliny Świętej. Ujrzeliśmy cudowny, idylliczny widok, który ucieszył nasze oczy. Przed nami w dole widniało Jezioro Święte (Schwente) o powierzchni 12 mórg[1].

Według podań ludowych było ono bardzo głębokie. Od południowej strony, gdzie brzeg jest bardziej kamienisty, nie zdołano dosięgnąć gruntu. Od zachodniej strony do jeziora przylega łąka, która graniczy z niewysokim piaszczystym wzniesieniem. Ze stromego zbocza, które wznosi się na ok. 30 metrów, rozciąga się widok na trzy strony Jeziora Świętego. Południowe zbocze doliny porasta sosnowy las, poprzetykany brzozami. Na północnym zboczu szeroko rozciągają się winnice. Na zachodnim brzegu jeziora stoi chata, zwana Domem winiarza. Budynek ma taką nazwę, bo w nim rzeczywiście mieszka tutejszy winiarz. To on opiekuje się, tutejsza winnicą, poświęcając jej swe umiejętności i cały swój czas. Znad jeziora powróciliśmy na wzniesienie.

Karta pocztowa z początku XX wieku. Widok z winnicy na jezioro Schwente (Zacisze) oraz
domek winiarza. Zbiory Gminnej Biblioteki Publicznej im. E. Paukszty w Kargowej

[…] Przechodząc obok domu winiarza, zauważyliśmy wąwóz ciągnący się aż do winnicy cały porośnięty akacjami i krzewami leszczyny. Gdy znaleźliśmy się na szczycie wzniesienia, ujrzeliśmy piękny widok rozciągający się na całą okolicę. Właściwie ukazało się naszym oczom całe piękno panoramy Jeziora Świętego. Spoglądając na wschód, w oddali ujrzeliśmy prawie całą przestrzeń między Kargową i Wolsztynem wraz z ciemną plamą królewskiego lasu porośniętego wysokimi świerkami. Od południa w oddali zauważyliśmy miejscowość położoną malowniczo wśród zieleni. Była ona już na Śląsku, gdzie Odra niesie swe wody i wpływa do Brandenburgii. Spoglądając na prawo w kierunku zachodnim, naszym oczom ukazał się porośnięty lasem kraj brandenburski, a tam rozległe wsie, wysokie kościoły oraz liczne zamki i pałace.

Ruszyliśmy teraz przez winnice w kierunku uśmiechających się do nas wód jeziorka. Na pluskających o brzeg falach unosiła się łódka, na której niczym dwa krasnale siedziało dwoje dzieci z pobliskiej chaty. Był to zupełnie niezwykły widok, po tym, co dotychczas ujrzeliśmy w okolicy.

Karta pocztowa z początku XX wieku. Widok na jezioro Schwente (Zacisze). W głębi domek winiarza i winnica. Archiwum Fundacji GMV

[…] Nadszedł jednak czas powrotu i zgodnie z miejscowym zwyczajem postanowiliśmy nie wracać tą samą drogą, lecz tym razem wzgórzami w kierunku Kargowej. Podczas naszej powolnej wędrówki z zainteresowaniem podziwialiśmy mijaną okolicę a w szczególności rozciągającą się wokół powierzchnie winnic. W okolicy Chwalimia zbudowano ich około 400 mórg. Prawie każdy rolnik ma swoją winnicę o powierzchni od 2 do 7 mórg. Także wielu mieszkańców Kargowej posiada w Chwalimiu winnice. Te leżące nad Jeziorem Świętym są prawie wyłącznie własnością mieszkańców Kargowej. Pisze się, że to, iż winiarstwo jeszcze obecnie znajduje się w fazie rozkwitu, jest zasługą wyłącznie bardzo wytrwałej pracy, dobrego nawożenia i starannej uprawy gliniastej ziemi. Winiarze sami pracują na swych winnicach. Dzieci uczą się winiarstwa od swoich rodziców. Nowości i udoskonalenia w winiarstwie napotykają na uwagę: tak robili ojcowie i dziadowie, tak robimy i my i tak zostanie. Winnice będące własnością kargowian były obrabiane przez miejscowych winiarzy. Właściciele co najwyżej nadzorowali pracę zatrudnionych na winnicy. Wino wymagało wiele zachodu. Pierwsza praca na wiosnę polegała na podniesieniu i obcięciu pędów winorośli. Później należało je obniżyć, a przez to odmłodzić krzewy. Jednocześnie następowało nawożenie winnicy. Następnie należało przy każdym krzewie wbić palik. Potem szczególnie należało wydostać pożądane pędy, a zbędne ręcznie obciąć. Kiedy pędy wyrosły ponad paliki, należało je przywiązać a potem przyciąć. Do palików pędy wiąże się trzy razy na różnych wysokościach. W sierpniu należało wierzchołki obciąć, tak żeby nie rosły za wysoko. Czas zbioru winogron uzależniony był od warunków pogodowych – koniec września, początek października, czasami koniec października.

Karta pocztowa z początku XX wieku – Winobranie nad jeziorem Schwente (Zacisze). Archiwum Fundacji GMV

Ostatnią pracą na winnicy było usunięcie palików i przykrycie drzewek winorośli ziemią, tak żeby nie przemarzły w czasie mrozów. Dawniej chwalimianie sami wytłaczali sok z winogron, delektując się jego smakiem. Wykorzystywali do tego prymitywne przyrządy. Moszcz był sprzedawany, ale ze względu na dość długi czas od wytłaczania do sprzedaży, otrzymywali niewiele wartą zapłatę. Znacznie się pod tym względem poprawiło, kiedy w Kargowej powstała tłocznia wina, która odkupywała sok oraz owoce. Dziś już nikt w Chwalimiu nie wytłacza soku z winogron. Robią to jedynie pojedynczy winiarze, którzy wytwarzają niewielkie ilości wysokiej jakości wina na własne potrzeby. […] Owoce są sprzedawane winiarzom w Kargowej albo w Sulechowie, lub w Zielonej Górze. Sprzedaż winogron odbywa się na „ vierteln”, 1 viertel = 5 zentnarów = 250 kg. Viertel kosztuje 50-75 marek. Cena potrafiła się wahać w sposób wyjątkowy. W roku 1905 jeden viertel wart był tylko 35 marek, w 1903 – 80 marek, w 1891 nawet 83 marki. Ale w 1897 – tylko 22 marki do 27,5 marek. Tak samo było z cenami zboża. Z winnicy o powierzchni 2,5 morgi można było w roku 1905 uzyskać 25 zentnarów owoców. W roku 1904 – 53 ztr., w 1901 – 18,5 ztr, w 1900 – 5 ztr., w 1894 – 18 ztr., a w 1891 – 16 ztr. Wymienia się, że w Kargowej istnieją trzy winiarnie. Według szacunku rzeczoznawców rocznie tłoczyły one 2 000 zentnarów winogron. Z 5 ztr. winogron otrzymywano 165 litrów wina. Tak więc w Kargowej rocznie tłoczone było 66 000 l wina. Wino wysyłano do składnic we wszystkich częściach Niemiec, także do Nadrenii. Litr dobrego landweinu kosztował od 70 fenigów do 1,2 marki.

Współczesny widok na jezioro „Zacisze” w Chwalimiu. Fot. P. Karwowski

I w ten sposób w czasie naszej wędrówki dotarliśmy do sympatycznego miasteczka Kargowa. Opowieść o winie, o którym w czasie wędrówki usłyszeliśmy, daje powód do dumy. W restauracji „Pod czarnym orłem” ugasiliśmy pragnienie. Wspaniały rocznik 1901 błogo nas wzmocnił po trudach powrotnej drogi z Chwalimia. Wiele dowiedzieliśmy się o winnicach i winiarstwie dzięki opowiadaniom tamtejszego gospodarza. […] Gospodarz chętnie zaprosił nas już dziś na kolejną wędrówkę po tutejszych winnicach oraz na spotkanie w jego piwnicy. Życzliwi czytelnicy, proszę, poczekajcie z tą podróżą, ponieważ wędrówkę po różnych piwnicach należy rozłożyć na wiele części. Czeka tam bowiem w beczkach 80 000 l wina. Zatem wędrówka połączona z degustacją subtelnych trunków mogłaby rzeczywiście, przy nieostrożnym ich nadużyciu, stać się niebezpieczna!

Wilhelm Reetz

Tłum. Tadeusz Mąkosa


[1] 1 morga pruska stanowiła powierzchnię 0,2553 hektara